(Unless otherwise stated, the copyright of the materials included belong to Jan Woreczko & Wadi.)
Kuźnica
Z Wiki.Meteoritica.pl
Strona w budowie (Site under construction) Jeszcze to chwilę potrwa (It will take a while) |
Habemus Meteorite![1]
Kuźnica nad Kocinką → | |
Znalezisko | |
Lokalizacja | wieś Kuźnica, powiat pajęczański, województwo łódzkie, Polska |
Położenie[3] | 51°02'10,64"N, 19°05'33,31"E[2] |
Data | lato 2008 |
Charakterystyka | |
Typ | chondryt zwyczajny typu H5 |
Masa | 2143 g |
Liczba okazów | jeden kompletny okaz |
Cechy | stopień szokowy S1; stopień zwietrzenia W1 (blisko krawędzi W2) |
Synonimy → | |
„Lka” |
Tak zatytułował emaila do nas Krzysztof Szopa, który wraz z prof. Łukaszem Karwowski badał i zgłosił nowy polski meteoryt do Meteoritical Bulletin Database. W emailu z 26 października 2020 roku było tylko(?!):
Status of job 20201014152445
Dear submitter,
Here is the current status of samples you submitted to the Nomenclature Committee for job 20201014152445 (Poland find):
The following meteorites have been approved:
- Kuznica nad Kocinka (2143 g, H5) [24 Oct 2020]
Na taki komunikat czekaliśmy bardzo długo. Na początku grudnia 2019 roku wysłaliśmy fragment meteorytu do prof. Łukasza Karwowskiego z Uniwersytetu Sląskiego w Katowicach z prośbą o dokonanie badań i zgłoszenie nowego meteorytu do Meteoritical Bulletin Database. Po klasyfikacji i wypełnieniu stosownych formularzy zgłoszenie zostało wysłane w lutym 2020 roku. Długo przyszło nam czekać, ale się dokonało!
Nowe znalezisko!
Mamy od września 2018 roku piękny okaz meteorytu znaleziony w Polsce. Jest to chondryt zwyczajny (o wadze 2,145 kg), a wstępne oględziny wskazywały, że może być typu L5 lub L6 (oglądając przekrój prof. Lukasz Karwowski stwierdził, że wygląda na typ H; i się nie pomylił). Widać na jego powierzchni elementy typowe dla okazu orientowanego. Okaz jest mało zwietrzały na powierzchni, ale w środku już bardziej.[4]
Okaz jest kompletny, obły i orientowany przez co maleje szansa, że był to obfity deszcz meteorytów. Ale Pułtuski też trafiają się orientowane, więc niczego to nie rozstrzyga definitywnie.
Jest to na razie (!) pojedynczy okaz, więc nie masakrowaliśmy go na, np. 25 płytek, ale postaramy się zabezpieczyć oczekiwania innych kolekcji. Leżał na Ziemi kilkadziesiąt lat, to może poczekać kilka tygodni na swoją „premierę”. Nie ma parcia i pośpiechu.
Okaz został znaleziony kilka lat temu. Znalazca lubi duże przestrzenie, spacery i zawsze interesowały go ciekawe kamienie. Ten znalazł podczas swoich samotnych wypraw w okolice. Zabrał go do domu. Pod koniec 2018 roku przypadkiem trafił w internecie na strony o meteorytach i zaintrygowany swoim znaleziskiem napisał do nas czy to może być meteoryt. Od tego momentu sprawy potoczyły się szybko i z wiadomym efektem. Meteoryt będzie klasyfikowany. Masa główna zostanie w naszej kolekcji, a kilka płytek trafi do innych.
Nie chcieliśmy sprawy mocno nagłaśniać, gdyż działanie pod presją i pod dyktando, da/nie da, sprzeda/nie sprzeda, nie służy nikomu. Ale za sprawą Marcina informacja trafiła na FB i zaczęła żyć własnym życiem.
Początki
Fragmenty artykułu Woźniak et al. (2019):
Pułtusk czy Morasko to najczęściej obecnie znajdowane w Polsce meteoryty. Wydarzeniem było znalezienie w 2017 roku, po długiej przerwie, okazu meteorytu Łowicz (Oleszczuk 2018). Nieziemskie kamienie spoza elips, bardzo rzadko wpadają w nasze ręce. Ze znanych nam niedawnych przypadków jeden z takich okazów trafił z Siewierza do Marcina Cimały i okazał się zresztą znanym meteorytem litewskim o niełatwej nazwie – Zemaitkiemis. Inny wypatrzył na portalu Allegro Maciej Burski i zaryzykował. Dysponując tylko zdjęciami, wyłożył kilkaset złotych. W ten sposób trafił na świeży okaz z piękną skorupą obtopieniową.[5]
Kolejna historia przydarzyła się nam. Przynajmniej raz w tygodniu dostajemy od szczęśliwych znalazców zdjęcia potencjalnych meteorytów. W 90 procentach są to zdjęcia nieostre, z kolorystycznymi dominantami, nie ma na nich przedmiotów, choćby pudełka zapałek, które dałoby wyobrażenie o skali. Zdarza się, że e-maile mają i po kilkadziesiąt MB, więc kiedy zapycha się skrzynka, wiadomo, że właśnie idą kolejne zdjęcia. Żadnych listów nie pozostawiamy bez odpowiedzi. Zazwyczaj jest to krótkie: „Nie, nie jest to meteoryt. Przykro mi. Pzdr Woreczko”. Często znalazcy szukają potwierdzenia, że mają okaz wyjątkowy, który pochodzi z Marsa czy Księżyca, a nawet nie znanego jeszcze nauce typu. Nie dyskutujemy z takimi teoriami.
Tym razem było inaczej. 21 września 2018 roku, około południa przyszedł list: Dzień dobry. Znalazłem to „coś” kilka lat temu. Okolica kamienisto-piaszczysta, bo tutaj zakończył swoją wędrówkę przedostatni lodowiec. Waga ok. 2,5 kg.[6] Wymiary to 15×8×6 cm. Niewielki magnes neodymowy podnosi to „coś” bez problemu. Bardzo proszę o „rzucenie okiem”.
Po czym można było zobaczyć fragment zdjęcia, bo było duże i nie mieściło się na ekranie komputera. A na nim… jak nic fragment meteorytu – doskonałej jakości i pięknie oświetlonego. Serce zabiło mocniej, zdjęcie zostało natychmiast ściągnięte na pulpit. Teraz w pełnej krasie można było zobaczyć okaz. Był wspaniały – kompletny, miał regmaglipty, coś co wyglądało jak skorupa obtopieniowa i kołnierz, charakterystyczny dla okazów orientowanych. Idealnie też rdzewiał (ryc. 1, 2, 3). Uważamy, że meteorytów nie klasyfikuje się na podstawie zdjęć, ale w tym wypadku znalezisko wyglądało jak wzorcowy chondryt zwyczajny. Potem historia potoczyła się błyskawicznie. Napisaliśmy: Nie ma zdjęć „od dołu”! Czy może go Pan sfotografować „od dołu”? Większość zdjęć jest z jednej strony ;-))
Przy okazji zadaliśmy mnóstwo pomocniczych pytań: w jaki sposób Pan go znalazł? Czy w okolicy były podobne? Czy interesuje się Pan meteorytami? Czy szuka Pan z wykrywaczem metalu? Czy wystawał z gruntu, itd. Odpowiedzi pozwalały nam również ocenić, z jakim typem człowieka mieliśmy do czynienia. Profilaktycznie też poprosiliśmy znalazcę, aby kamienia nie ciął i nie rozbijał. Historię ze zniszczeniem meteorytu młotkiem już przeżyliśmy (Woźniak i in. 2012).[7]
Rozmówca okazał się inteligentny i wrażliwy, był marzycielem, ale ze zdrowym dystansem do świata. Korespondencja z nim sprawiała przyjemność. Pisał: Kamienie zwoziłem do domu zawsze. Normalnie w plecaku. Dziwne, ładne, brzydkie. Ale ciekawe. Później były przeprowadzki i to, co targałem z miłości, przypadało w śmietnikach i piwnicach. (…) Zawsze szukałem ciekawych kamieni, bo je lubię :) Ten leżał w domu kilka lat. Nie, nikt go nie oglądał.
I podesłał kolejne zdjęcia, zgodnie z naszą prośbą pokazujące obiekt zainteresowania z różnych stron, a nawet w towarzystwie innych kamieni. Napisaliśmy wtedy: Widzimy po zdjęciach, że ma Pan oko na dziwne kamienie. Ale interesuje nas tylko ten jeden. Jeszcze tej samej nocy dostaliśmy zaproszenie, aby „zardzewialca”, jak wyrażał się o nim rozmówca, zobaczyć osobiście. Zaproszenie przyjęliśmy. Znalazca wiedział jak wyglądamy my, widział nasze zdjęcie w Internecie, więc postanowił zrewanżować się swoim. Podesłał je i zobaczyliśmy twarz Znalazcy.
Dwa dni później, w niedzielne przedpołudnie zmierzaliśmy na południe Polski. Byliśmy ciekawi, ale i pełni niepokoju. Zastanawialiśmy się, jak w rzeczywistości kamień będzie wyglądał, bo człowiek często widzi to, co chce zobaczyć. Dywagowaliśmy, kim będzie znalazca i jaka będzie opowieść o jego spotkaniu z przybyszem z kosmosu. Czy spójna i prawdopodobna? Czy prawdziwa?
Zatrzymaliśmy się na obrzeżach Częstochowy, pod jego domem. Wzięliśmy po głębokim wdechu, spojrzeliśmy na siebie i nacisnęliśmy dzwonek do drzwi. Znalazca okazał się intrygujący. Miał w sobie jakąś magię, spokój i dziecięcą ciekawość. Zaprosił nas do pokoju, gdzie na ławie, na serwecie leżał okaz. Zaczęliśmy go oglądać, obracać, ważyć w ręku…
Meteoryty mają „inną” wagę, zazwyczaj wydają się cięższe niż zwyczajne, meteorytowo wyglądające kamienie. Okazało się też, że znalazca ma w domu wagę do 2 kg, a położony na niej kamień bez problemu dociągnął wskazówkę do końca skali.[6] Ważył więc więcej. Emocje były ogromne. W rzeczywistości okaz wyglądał ładniej niż na zdjęciach - można było zaryzykować stwierdzenie, że mamy do czynienia z idealnym chondrytem zwyczajnym. Warto było przejechać te kilkaset kilometrów, aby go zobaczyć.
Usiedliśmy przy ławie, znalazca – po turecku na podłodze. My opowiadaliśmy o meteorytach, on słuchał tych historii z zachwytem. Zresztą przypomniał sobie nawet, że jako 13 latek czytał w czasopiśmie „Problemy” o meteorycie tunguskim.[8] Od piątku wertował też nasz portal Wiki.Meteoritica.pl. Zadawał pytania, my też pytaliśmy. Wszystko działo się tak szybko, że trudno ogarnąć dynamikę tej rozmowy. W jej trakcie spisywaliśmy historię znaleziska.
Już wcześniej w e-mailach rozmawialiśmy o cenie i teraz została ona doprecyzowana. Kupiliśmy! Meteoryt należał do nas i zaczynał właśnie swoją nową historię. Pożegnaliśmy znalazcę. Ruszyliśmy w kierunku domu. Do zachodu słońca było jeszcze ze dwie godziny. Postanowiliśmy więc pojechać na miejsce, gdzie został znaleziony. Uważamy, że szansa na znalezienie kolejnych okazów jest raczej nikła, zresztą tamtego dnia nie mieliśmy ze sobą wykrywacza metalu. Chcieliśmy po prostu zobaczyć, czy w tej opowieści wszystko się zgadza. Znaleźliśmy las, znaleźliśmy drogę, znaleźliśmy rzekę i wskazane miejsce, gdzie jeszcze kilkanaście lat temu leżał nasz okaz. Nie mieliśmy wątpliwości (ryc. 4).
Poprosiliśmy znalazcę o spisanie historii. Wywiązał się z tego zadania wyśmienicie. Oto ona:
- To był któryś z letnich dni lat 2005–2008. Byłem sam. Jak zresztą prawie zawsze. Przyjeżdżałem samochodem nad rzekę, kąpałem się, wylegiwałem na trawie czy leżaku. To miejsce znam od dziecka. Czytałem, marzyłem i łazikowałem. Bardzo, bardzo rzadko spotkałem grzybiarza lub kogoś miejscowego.
- Pamiętam sam moment znalezienia i bardzo dobrze pamiętam miejsce. Kamień był częściowo ukryty w ubitym piasku na polnej piaszczystej drodze, którą w dużej części sam wyjeździłem. Kawałek, który wystawał, był jaśniejszy, jakby wypolerowany. Kopnąłem go ale nie ustąpił więc klęknąłem i małym kamykiem polnym odkopałem go.
- Nie miałem żadnych oczekiwań wobec znaleziska ale zaintrygowało mnie, że jest zardzewiały. To go zabrałem. W bagażniku samochodu miałem magnes neodymowy i kiedy magnes zbliżyłem do kamienia to te bestie się „skleiły”. Nie kojarzyłem znaleziska z meteorytem ale był niecodzienny więc go zabrałem. Ale nawet, jakby go nie przyciągnął, też bym go zabrał. I to tyle. Nie zna Pan nikogo, kto z magnesem na sznurku chodzi? Ja chodzę.
- I tak leżał lata w domu na szafce w sypialce. Z innymi moimi znaleziskami.
- Aż bodajże do 18 września tego roku. Dzień wcześniej żegnałem gorące lato siedząc w fotelu na balkonie i gapiąc się w czyste rozgwieżdżone niebo. Śmignął jeden meteor, później drugi a ja myślałem o tym skąd leciały, żeby tutaj nad Ziemią skończyć swój żywot. Rano, jeszcze w łóżku czytałem na smartfonie wieści ze świata. Między innymi ze stron Losy Ziemi, Monitoring Bezpieczeństwa, Tylko Przyroda, Inne Medium. I tak natchniony pomyślałem: ciekawe skąd i kiedy przyleciał ten gość, co leży od lat na szafce w sypialce? I zacząłem czytać o meteorytach. I tak trafiłem na stronę www.woreczko.pl „jak rozpoznać meteoryt”. I tam była zachęta, aby wysłać zdjęcie. To wziąłem „zardzewiałego” (tak go nazywam) na balkon i w świetle naturalnym… Resztę Pan zna:)
Kiedy już nacieszyliśmy się „nowym znaleziskiem”, poprosiliśmy Piotrka Górskiego o zrobienie kopii. Okaz ma bardzo ładny kształt, więc warto było go zachować w całości nie tylko na zdjęciach, ale i w 3D. Piotrek zrobił najpierw jedną kopię i odesłał nam ją razem z oryginałem. Zrobił kopię tak doskonale, że kiedy przyszła paczka i ją rozpakowaliśmy mieliśmy kłopot, aby je odróżnić. Wszystkie plamki, łatki, spękania, drobne obtłuczenie wyglądały identycznie. Jedynym sposobem było „ważenie” kamieni w ręku. I oryginał, i kopie ważą praktycznie tyle samo, ale natura tę masę rozkłada równomiernie. Piotrek dociążył kopię metalowymi śrubami i dawało się wyczuć, że kopia powstała w polu grawitacyjnym i ma mimośrodowe odchyłki.
Teraz mogliśmy odciąć fragment, aby wysłać go do badań. W tym celu pojechaliśmy do mistrza piły czyli Marcina Cimały. Sprzęt był gotowy, ale niekompletny. Więc Marcin drukował w pośpiechu na drukarce 3D brakujące części - uchwyt do rurki, która leje wodę i prowadnicę z kapinosem do odprowadzania wody. Około północy można było ciąć. Na pierwszy ogień, na próbę poszedł jakiś CK, aby sprawdzić, czy piła działa. Wszystko było w najlepszym porządku. Zabrał się więc za odcinanie piętki. Kiedy odpadła, zamurowało i nas, i Marcina. Na powierzchni widać było inkluzje metalu, duże, podłużne, jak łzy, zupełnie inne niż np. w meteorycie Pułtusk. Natomiast wnętrze meteorytu okazało się bardziej zwietrzałe niż się spodziewaliśmy po oględzinach powierzchni. Drugie cięcie i znowu inkluzje, trzecie i to samo. Więcej wymarzyć sobie nie można.
Część z tych płytek wyślemy do klasyfikacji. Wtedy dowiemy się, z kim mamy do czynienia i czy wstępne rozpoznanie, że to chondryt zwyczajny, jest prawdziwe, jakiego jest typu petrograficznego i jakie jeszcze niespodzianki kryje w sobie.
Gdy uda się doprowadzić proces klasyfikacji i rejestracji do końca, w bazie polskich meteorytów przybędzie kolejny piękny okaz.
Lokalizacja
(K) Kuźnica
miejsce znalezienia okazu wskazane przez znalazcę
Rzeka Kocinka
* W 2018 roku Google zmieniło zasady działania apletu, mapa może wyświetlać się niepoprawnie (pomaga Ctrl+F5); więcej → Szablon:GEMap-MyWiki
Wieś Kuźnica.
W sierpniu 2019 roku przez dwa dni przeszukiwaliśmy za pomocą wykrywacza metalu okolicę znalezienia okazu. Jak na razie bezowocnie.
Galerie
Wygląd okazu, szczegóły powierzchni i wnętrza (fot. Jan Woreczko)
Miejsce znalezienia okazu
Mikroskopowa budowa meteorytu
Obrazy z elektronowego mikroskopu skaningowego (elektrony wstecznie rozproszone, ang. Back Scattered Electrons, BSE)[9] (fot. Łukasz Karwowski)
Zeszklona skorupa obtopieniowa[10] z drobnymi kryształami spineli żelazowych. Widoczne bąble pogazowe |
Skorupa obtopieniowa – na zewnątrz szklista, następnie strefa częściowego przetopienia i strefa tzw. czarnych żyłek. Dalej w prawo niezmieniona termicznie strefa meteorytu. Metal częściowo utleniony, tak w strefie czarnych żyłek jak i w meteorycie w części nie zmienionej termicznie (szare – krzemiany, wodorotlenki żelaza – szare, najjaśniejszy metal) |
|
Obrazy z mikroskopu optycznego (płytka cienka, ang. thin section)[11] (fot. Łukasz Karwowski)
Bibliografia
- Oleszczuk Krzysztof, (2018), Meteoryt Łowicz niedaleko domu. Cenne znalezisko po latach, Urania-Postępy Astronomii, 4, 2018, s. 42. Plik DjvU.
- Woźniak Beata, Woźniak Marek, (2012), Opis okoliczności i miejsca spadku meteorytu we wsi Sołtmany pod Giżyckiem oraz wstępne wyniki badań (A report about circumstances of the meteorite fall near Sołtmany village (near Gizycko – Poland) and initial examination results), Acta Soc. Metheor. Polon., 3, 2012, s. 140-152. Plik DjVuŹródło: Wiki.Meteoritica.pl; plik ASMP.
- Woźniak Beata, Woźniak Marek, (2019), Nowe polskie znalezisko, „Lka” (A new Polish find, Częstochowa), Acta Soc. Metheor. Polon., 10, 2019, s. 193-198. Plik ASMP.
Przypisy
Zobacz również
- doniesienie Piotrków Trybunalski 1932
Linki zewnętrzne
- Meteoritical Bulletin Database (MBD) – meteoryt Kuźnica nad Kocinką
- Encyclopedia of Meteorites (EoM) – meteoryt Kuźnica nad Kocinką
- facebook – NEw polish meteorite find. It looks like L6 chondrite but with loots of big iron flakes(…) ● Newest polish meteorite 2kg(…) ● Next slice of newest polish chondrite find(…)
- woreczko.pl – Chondry (Chondrules) ● Skorupa obtopieniowa (Fusion crust, fusion rind) ● Mikrosonda (Microprobe)
- woreczko.pl – Jak rozpoznać meteoryt?: Rozpoznawanie meteorytów (Meteorite identification) ● Jak rozpoznać NIE meteoryt? (How to recognize NOT a meteorite?)