(Unless otherwise stated, the copyright of the materials included belong to Jan Woreczko & Wadi.)
Ruschany
Z Wiki.Meteoritica.pl
(→Linki zewnętrzne) |
(→Linki zewnętrzne) |
||
Linia 211: | Linia 211: | ||
* http://ruzhany.narod.ru/sources/51.html oraz http://ruzhany.narod.ru/sources/51_2.html | * http://ruzhany.narod.ru/sources/51.html oraz http://ruzhany.narod.ru/sources/51_2.html | ||
- | [[Category: Doniesienia]] | + | [[Category:Wątpliwe]] |
+ | [[Category:Doniesienia]] |
Wersja z 15:53, 29 gru 2010
Synonimy
Deretschin (In NHM Cat)
Rozana (In NHM Cat)
Rozany (In NHM Cat)
Slonim (In NHM Cat)
Różana
Opis zjawiska
Jerzy Pokrzywnicki.
O meteorycie Różana i zjawiskach towarzyszących jego przelotowi w atmosferze (Studium)
(SUR LE MÉTÉORITE DE RÓŻANA ET LES PHENOMENES QUI ACCOMPAGNERENT SON PASSAGE A TRAVERS L'ATMOSPHERE)
(О МЕТЕОРИТЕ РУЖАНА И ЯВЛЕНИЯХ СОПРОВОЖДАЮЩИХ ПОЛЕТ ЕГО В АТМОСФЕРЕ)
[Acta Geophisica Polonica. 1955, 3, №2, pp. 62-74]
Dnia 7 grudnia 1894 r. o godz. 19 min. 30 mieszkańcy niektórych guberni Królestwa Polskiego oraz Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny byli świadkami wspaniałego zjawiska niebieskiego — przelotu olbrzymiego bolidu.
Jego przelotowi i spadkowi z niego meteorytu towarzyszyły intensywne zjawiska świetlne, a w niektórych okolicach i dźwiękowe. Przypatrzmy się im bliżej, cytując doniesienia obserwatorów, które udało się wynotować z ówczesnej prasy.
Oto co donosili czasopismom warszawskim miejscowi korespondenci:
Białystok (1) «7 bm. o godz. wpół do 8 wieczorem obserwowano — jak pisze korespondent «Gazety Warszawskiej» Franciszek Gliński — świetne zjawisko niebieskie, jakąś jasność do błyskawicy podobną, lecz dłużej od niej trwającą i sporą połać firmamentu barwą światła elektrycznego oświetlającą.» Jak widzimy, przytoczone dane są bardzo ogólnikowe, nie podają ani kierunku zjawiska, ani czasu jego trwania.
Radomskie (2) Korespondent «Gazety Świątecznej» spod Szydłowca, ukrywający się pod pseudonimem «Radomszczak», pisze co następuje: «W piątek 7 grudnia o godz. 6 wieczorem, gdy było pochmurno i dość ciemno, choć księżyc przeświecał, nagle na całym niebie zajaśniało tak jak od błyskawicy, że aż w domach zrobiło się widno. Trwało to ze 3 sekundy.» Znów brak określenia kierunku zjawiska w stosunku do stron świata.
Lublin (3) «W sobotę 8 grudnia o godz. 7 wieczorem w stronie rogatki warszawskiej liczni przechodnie mogli podziwiać wspaniały meteor. Światło bladoniebieskie w formie kuli oświecało całe miasto w ciągu pól minuty ... po czym kula rozsypała się za rogatką lubartowską.» Mamy tu dość dokładnie podany kierunek ukazania się i lotu bolidu. Czas trwania zjawiska, oceniony na pól minuty, wydaje się za długi, chociaż nie niemożliwy, a nawet prawdopodobny, jeśli przyjąć, że widzenie bolidu obejmowało cały jego przebieg od punktu rozbłysku do punktu zgaśnięcia. Za powyższym przypuszczeniem przemawia fakt iż obserwator podaje kierunek rozbłysku w stronie północno-zachodniej, a zgaśnięcia północno-wschodniej. Jeśli nawet dane te są przesadzone, to w każdym razie przelot musiał trwać co najmniej kilkanaście sekund. Korespondent podaje czas zjawiska na godzinę 19, co, jak zobaczymy z następnych danych, nie było dość ścisłe. Data 8 grudnia jest również błędna.
KieIeckie (4) Czytelnik ze wsi Michniowa pod Kielcami pisze: «W wigilię Matki Boskiej Niepokalanego Poczęcia o godz. 7 z wieczora na letnim wschodźie trochę ku północy pokazał się jakby bałwan dymu na gołym, jasnym niebie. I ten bałwan rozdwoił się i ze środka pokazał się jak gdyby słup czerwony, jak gdyby krew, co nas bardzo przeraziło. A na tym słupie i koło słupa widać było jakby rój pszczół, jak się uwijały. A potem czerwone znikło, a zrobił się blask gdyby błyskawica, tak że jasno było patrzeć, a na ziemi to można było igłę znaleść, w końcu zrobiło się niebiesko i tak jakby promień duży przeleciał na południe. Tego widoku było blizko minuta. Dużo nas było świadków tego zjawiska...»
Powyższy opis zawiera dużo szczegółów niełatwych do interpretowania. Pochodzi on spod pióra jakiegoś wiejskiego czytelnika, może więc zawierać pewne nieścisłości, w każdym razie zjawisko zostało zaobserwowane «na letnim wschodzie», a więc już niedaleko od strefy zahamowania bolidu. Dobra, jak się zdaje, widoczność umożliwiła zaobserwowanie ogona bolidu, który obserwator dość trafnie nazywa «bałwanem dymu». Następnie ukazało się czerwone światło w postaci słupa, a «rój pszczół», który się koło niego «uwijał», to mogły być rozżarzone odłamy rozpadającej się masy kosmolitu. Wątpliwe byłoby mniemanie, biorąc pod uwagę odległość, że były to iskry, które czasem sypią na trasie lotu wielkie bolidy. Trudno objaśnić to, co obserwator nazywa «dużym promieniem», który «poleciał na południe.» Być może, wchodzi tu w grę pewna nieścisłość w określeniu zjawiska; promień ów mógł być odbiciem lotu bolidu od jakichś powierzchni chmur albo też wywołany został przez spadek na ziemię głównej bryły meteorytu. W tym wypadku istotnie mogło się zdawać obserwatorowi, że jakiś promień polecial na południe. Czas trwania zjawiska, oceniony przez obserwatora na blisko minutę, można uznać za możliwy do przyjęcia, jeśli uznać, że czas ten obejmował również czas trwania śladu pyłowego. Barwę czerwoną światła w czasie przelotu można tłumaczyć efektem hamowania, a także niskim położeniem trasy lotu w stosunku do horyzontu, zauważmy bowiem, że Kielce położone były daleko od tej trasy. W miejscowościach bliższych punktu rozbłysku zabarwienie bolidu było białe lub niebieskawe.
Łowickie (5) «W dniu 7 bm. o godz. 7 min. 20 wieczorem w stronie północno-wschodnej firmamentu w okolicy Łowicza widziano jasność jakąś w rodzaju meteoru lub błyskawicy. Trwało to około 2 sekund. Niebo było pogodne, ciepła 2 stopnie. Kolor światła błękitny. Przy czym na widzu czyniło ono pewne wrażenie.» Powyższe doniesienie jest dla nas cenne, jako pochodzące z miejscowości najdalej wysuniętej na zachód od miejsca spadku meteorytu. Kierunek północno-wschodni od Łowicza daje możność określenia z grubsza w projekcji na powierzchnię ziemi punktu rozbłysku bolidu, albowiem nie znalazłem dotychczas żadnych obserwacji, pochodzących z miejscowości położonych dalej na zachód.
Obserwowaną krótkotrwałość zjawiska można tłumaczyć wielką prędkością kosmolitu przy wlocie jego do atmosfery niedaleko od miejsca rozbłysku; należy wziąć rówież pod uwagę możliwość dużego zachmurzenia nieba blisko horyzontu na wschodzie. O tym, że w tej stronie nieba mogły się znajdować większe zwały chmur, może świadczyć fakt, że ani w samej Warszawie, ani w jej okolicy przelot bolidu nie został zauważony.
Łomża (6) «W upłyniony piątek o godz. 7 min. 30 wieczorem przy mglistym powietrzu ukazała się na niebie łuna w stronie południowo-zachodniej, która trwając kilka sekund oświetliła całe miasto. Światło to stopniowo powiększało się i stopniowo znikało...» Mamy tu ważną wiadomość o kierunku zjawiska, dającą nam możność określenia trasy i punktu rozbłysku bolidu od północo-wschodu. Zmiany natężenia blasku, wywołane warstwami chmur, były nieraz obserwowane przy przelocie bolidów. Mgliste powietrze nie dało możności zaobserwowania śladu pyłowego, a tylko sam rozbłysk i przelot bolidu. Krótkotrwałość zjawiska można tłumaczyć, podobnie jak dla Łowicza, wielką prędkością bolidu i zachmurzeniem. Zresztą czas ten dotyczył tylko początkowej trasy bolidu.
Nałęczów (6) «O godzinie 7 min. 15 wieczorem dnia 7 grudnia w Nałęczowie cały park zalany został nagle białym światłem, na tyle silnym, że niektórzy z mieszkańców myśląc, że to pożar, powybiegali z przerażeniem z domów. Był to snop czerwonego ognia, który ukazał się na północno-wschodniej, zachmurzonej części nieba i rozsypał się w ogniste, piorunowe wężyki. Zjawisko trwało tak długo, że dostrzegłszy światło można było zdążyć obrócić się i dojrzeć rzucający je meteor. Huku żadnego nie słyszano.» A więc obserwatorzy dostrzegli prawdopodobnie najprzód białe światło, związane z przelotem bolidu dość jeszcze wysoko nad horyzontem i poza chmurami. Po obniżeniu lotu światło blisko już horyzontu stało się czerwone. Czas zjawiska musiał być rzędu kilkunastu sekund, jeśli ludzie przebywający wewnątrz domostw mieli czas na zdanie sobie sprawy z niezwykłości zjawiska i na wyjście z domów dla zbadania jego charakteru. Czegoś podobnego doświadczyli również mieszkańcy Warszawy i innych miejscowości przy przelocie bolidu pułtuskiego.
«Snop czerwonego ognia» jak również «piorunowe wężyki» (por. «rój pszczół» obserwatora z Michniowej) musiały powstać w końcowym stadium zjawiska na skutek efektu hamowania w tzw. «pomaranczowo-czerwonej fazie» bolidu oraz niskiego położenia punktu zahamowania nad horyzontem w stosunku do obserwatora.
Im bardziej na wschód, tym bardziej wzrastała intensywność zjawisk świetlnych, do których już we Włodawie dołączyły się zjawiska dźwiękowe.
Okolice Włodawy (7) «Wieczór dnia tego był mglisty, księżyc schowany za chmurami. Naraz o godz. 7 min. 30 zza chmur wyłonił się pas jasny, ognistej barwy, w kilku miejscach załamany. Horyzont cały i lasy okoliczne wyglądały gdyby w czasie pożogi, w powietrzu słychać było głuchy huk. Po kilku sekundach niezwykła jasność poczęła się zmniejszać i w końcu znikła zupełnie, pozostawiając łunę w chmurach, jaką widzimy zwykle w czasie dużego pożaru. Całe zjawisko nie trwało dłużej jak kwadrans.» Powyższa obserwacja daje nam możność określenia najdalej na południe wysuniętej miejscowości, gdzie słyszane były dźwięki, wywołane przelotem bolidu. Interpretacja jednak tych dźwięków nasuwa trudności. Według obserwatora głuchy huk miał być słyszany równocześnie ze zjawiskiem ale przecie najbardziej od Włodawy położony punkt trasy bolidu musiał być oddalony o około 140 km, a więc dźwięk musiał dojść do uszu obserwatora dopiero po upływie około 7 minut. Jeśli natomiast pochodził z miejsca końcowego trasy — okolic Różany — położonej o około 180 km, to mógł dojść do okolic Włodawy dopiero po upływie około 9 minut, co zbliżyłoby nas do kwadransa podanego przez obserwatora dla czasu trwania całości zjawiska. A więc obserwator mógł łączyć słyszany huk z pozostawaniem łuny, która musiała pochodzić ze śladu pyłowego, oświetlonego przez księżyc, i która istotnie mogła trwać dla obserwatora kwadrans, a może nawet dłużej. Gdyby natomiast przyjąć, co jest znacznie prawdopodobniejsze, że obserwator nie pomylił się w podaniu kolejności zjawisk i rzeczywiście słyszał dźwięki równoczesne z przelotem bolidu, mielibyśmy tu zjawisko bolidu tzw. «elektrofonicznego», znanego w literaturze metoorytycznej (11) (12).
Geneza tych dźwięków nie została jeszcze z pewnością ustalona, chociaż zadowalające próby ich tłumaczenia nie są obce literaturze przedmiotu (11).
Należy wreszcie zaznaczyć, że po kilku sekundach jasność «poczęła się zmniejszać l w końcu znikła zupełnie», co wskazuje, że całość zjawiska mogła trwać kilkanaście sekund.
Załamanie trasy i czerwone zabarwienie próbowaliśmy już tłumaczyć wyżej.
Grodzieńszezyzna (2) Korespondent «Gazety Świątecznej» z gub. grodzieńskiej «HN» donosi: «W piątek 7 grudnia wieczorem tysiące ludzi pobieglo za miasto, aby zobaczyć pożar, bo palił się dom jednego mieszczanina. W tem z północnej strony na zachmurzonym niebie zajaśniało dziwne światło. Oświeciwszy na parą sekund ziemię i niebiosa znikło nagłe. Widok był wspaniały, ale tak przeraził ludzi, że kilka kobiet zemdlało i upadło, a nawet i mężczyźni niektórzy popadali ze strachu.»
W korespondencji tej nie podano, o jakie miasto tu chodzi. Gubernia grodzieńska składała się w owych czasach z 9 powiatów (w tym brzeski, słonimski, prużański i wołkowyski) i obejmowała tereny od strony południowej aż do Prypeci.
Sądząc z kierunku i natężenia zjawisk świetlnych można przypuszczać, że odnośne miasto leżało na południe od trasy lotu bolidu, niedaleko od miejsca spadku meteorytu. Natomiast brak zjawisk dźwiękowych można tłumaczyć tym, że wspomniana miejscowość leżała w tzw. «strefie ciszy», skoro w bardziej oddalonych miejscowościach dźwięki były jednak słyszane. Być może również, że na ogół słabe dźwięki «ełektrofoniczne» mogły ujść w ogóle uwadze obserwatora.
Poniewież (4) I tam «to samo zjawisko było. Dziwna jasność spoza chmur na parę sekund oświetliła ziemię i niebiosa, a potem znikła. Widok był wspaniały, ale przerażający.» Mamy tu najdalej na północ wysunięty punkt, gdzie zaobserwowawny został przelot bolidu.
Wilno (8) «I w Wilnie przed tygodniem obserwowano zjawisko przelotu meteoru», pisze nie podając bliższych szczegółów korespondent «Kuriera Codziennego» z Wilna.
Okolice Prużan (9) Czytelnik FF donosi: «Zjawisko z dnia 7 grudnia (25 listopada) ... było też zauważone w powiecie prużańskim. Gdy ów nagły blask zajaśniał, wybiegłem na podwórze, bo byłem pewny, że zapaliła się obora czy jaki inny budynek. Ale obiegłem dokoła i nigdzie ognia nie spostrzegłem. Zatrzymałem się więc pod drzwiami, przed które i więcej ludzi z domu wybiegło. Wtem przeraził nas straszny grzmot, który trwał z ćwierć minuty i przeciągnął od południa ku stronie północno-wschodniej. Blask nie trwał u nas tak długo, jak pisano z innych stron. Była to jakby błyskawica przed grzmotem, tylko tak silna, że dość duży ogród doskonałe oświetliła. Dowiedziałam się później, że grzmot słychać było o kilka mil naokoło...»
Mamy tu dane na temat zasięgu i intensywności zjawisk dźwiękowych. Natomiast określenie kierunku grzmotu od południa na północo-wschód nie wydaje się ścisłe, skoro dla obserwatora spod Prużan trasa lotu bolidu biegła z zachodu. Co się tyczy czasu trwania zjawiska, to z treści powyższej relacji nie można określić go z możliwą dokładnością. W każdym razie czas co najmniej kilku sekund wydaje się prawdopodobny.
Powyższe doniesienie swego czytelnika redakcja «Gazety Świątecznej» zaopatrzyła w następujący komentarz:
«Meteor był niezwykle świetny. Z listów dotąd otrzymanych pokazuje się, że zauważono go na wielkim obszarze ziemi. Od Białegostoku do Kielc w prostej linii jest mil blisko 50, a dla obu tych miast ukazał się w jednej stronie nieba i wszędzie z równą mocą zaświecił sprawiając na chwilę jakby dzienną jasność.»
Biorąc pod uwagę wiadomość z Poniewieża redakcja określa widzialność zjawiska z północy na południe na ponad 75 mil. Zdanie «z jednej strony nieba» wymaga komentarza. W Kielcach zjawisko widziano w kierunku na «letni wschód, trochę ku północy». W Białymstoku musiano je widzieć na południu, skoro w Łomży widziano je w kierunku południowo-zachodnim. Toteż zdanie «z jednej strony nieba» należy rozumieć: «w tym samym miejscu nieba».
Słonimskie «Zjawisko niebieskie» — pisze wspomniana redakcja — «najwspanialej przedstawiało się w gub. grodzieńskiej, a zwłaszcza w powiece Słonimskim. I nie dziw, tam bowiem właśnie w pobliżu miasteczka Różany spadł sam meteor ... spadł ... ze strasznym hukiem ... słyszano go o dziesięć mil dokoła, a nawet dalej, na przykład w Horodcu w pow. kobryńskim, w Dereczynie w pow. Słonimskim i niektórych miejscowościach pow. wołkowyskiego. Od huku tego szyby w wielu oknach powyłatywały, a niektóre domy zadrżały tak, że lżejsze sprzęty z miejsc się poruszyły. Przerażeni mieszkańcy myśleli, że okolice ich nawiedziło trzęsienie ziemi i przez kilka dni następnych, dopóki nie wyjaśniła się prawdziwa przyczyna, oczekiwali z trwogą, czy coś gorszego jeszcze się nie zdarzy. Spadły z nieba kamień zapewne rozprysł się na kawałki. Szkoda, że ich dokładnie nie opisano».
A oto dalsze wiadomości z terenu spadku:
Korespondent «Gazety Warszawskiej» (10) z Białegostoku pisze: «Zjawisko świetlne, jakie 7 (19) bm widziane było w całej niemal guberni grodzieńskiej, a o którym w swoim czasie pisałem już w tym miejscu, jak się okazuje, spowodowane zostało przez spadniecie olbrzymiego aerolitu, który znaleziony został w pobliżu miasteczka w powiecie Słonimskim leżącego — Różany — w miejscowości o 23 wiorsty odległej od Słonima i 43 od Dereczyna, skąd o fakcie tym właśnie się dowiadujemy. Jak silno było uderzenie się aerolitu tego o ziemię i jak niezwykłych musiał być rozmiarów, świadczy huk straszny, jaki dał się w tym czasie słyszeć w promieniu kilkomilowym wokoło, oraz drżenie ziemi tak silne, iż jak donoszą o tym ze Słonima. Horodca w pow. kobrynskim, Derewnyny w pow. Słonimskim i Porozowy w pow. wołkowyskim, szyby w oknach dźwięczały, ze ścian spadały obrazy, z miejsc swych poruszone były wszystkie lżejsze meble itd., co na razie wielu przyjęło za formalne trzęsienie ziemi.»
W związku z tą relacją należy przede wszystkim zauważyć, że podana w nawjasie liczba «19» jest błędna, ponieważ wynikałoby z niej, że data 7 grudnia była datą starego, a nie nowego stylu. Następnie niektóre nazwy zostały nieco przekręcone, chodzi tu o Derewnę w pow. Słonimskim. Porozow nad rzeką Rosią w pow. wołkowyskim i Horodec w pow. kobryńskim. Wreszcic wysnuwanie wniosku co do ołbrzymiej masy spadłego meteorytu jest trafne, tylko jeżeli chodzi o ogólną masę kosmolitu, który spadł prawdopodobnie w postaci deszczu meteorytów, a nie o masę znalezionego okazu, który nawet posiadając wielką masę nie mógł sam przez się wywołać swym uderzeniem o ziemię opisanych zjawisk dźwiękowych i sejsmicznych. Prawdopodobnie zostały one wywołane falą balistyczną, towarzyszącą kosmolitowi.
A więc meteoryt Różana (współrzędne miejsca spadku: φ = 52º 53'; λ = 24º 53' ; (*) synonimy: Rużany, Ruszany, Ruschany, Derechin, Deretchin, Słonim, Grodno) spadł o godz. 19 min. 30 w piątek dnia 7 grudnia n. st. 1894 r. w pobliżu miasteczka Różana, leżącego o 38 km na południo-zachód od Słonima i czterdzieści dwa od Dereczyna. W miejscowości tej zostal podobno znaleziony ogromny meteoryt, lecz co się z nim stało, dociec się nie udało. Ludzie miejscowi opowiadali, że spadla bryła była dużych rozmiarów i że «została zabrana». Nie wiadomo jednak, czy ta informacja odpowiada prawdzie i ewentualnie kto, kiedy i dokąd meteoryt ten «zabrał». Być może było inaczej i ludność po prostu rozbiła spadłą bryły i jak to już miało miejsce w wielu innych wypadkach, odłamki podzieliła pomiędzy siebie w charakterze talizmanów «przynoszących szczęście i chroniących posiadaczy od chorób i od wszelkiego zła». Ponieważ data spadku nie jest jeszcze zbyt oddalona, być może, na miejscu udałoby się uzyskać jakieś bliższe dane, a może nawet i odłamki. Według informacji uzyskanych od prof . S. Małkowskiego meteoryty z Różany znajdowały się w zbiorach oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego w Słonimie. Potwierdza tę wiadomość Józef Kołodziejczyk, b. wiceprez. Zarządu Głównego tego Towarzystwa. W zbiorach wspomnianego oddziału Towarzystwa znajdowały się odłamki czy leż okazy meteorytów różańskich. Były to okazy niedużo, niemniej uważane były za szczególnie cenne eksponaty. Były one z pewnością kamienne (aerolity). Oglądali je, a może i badali niektórzy nasi geologowie jak np. nieżyjący już profesorowe: Mieczysław Limanowski i Rydzewski. Informacje te pochodzą od Józefa Kołodziejczyka. Co się zaś tyczy gatunku, jaki reprezentowały te aerolity — to z uwagi na wspomniane badania nie mamy powodów, aby nie wierzyć Łaszkiewiezowi (20), że były to chondryty. Chondrytami nazywał je również (zresztą ze znakiem zapytania) Morozewicz (19).
_______________
- Wg Bewertha oraz Breziny, Katalog meteorytów ZSRR. Zawarickiego-Kwaszy podaje 0245,528. Podobnie Krinow (26).
Należy wreszcie zauważyć, że ogromną większość spadających na naszą ziemię aerolitów stanowią chondryty. Drugi gatunek aerolitów — achondryty — są rzadkie. Powiększa to prawdopodobieństwo, że meteory: Różana był istotnie chondrytem.
Meteoryt z Różany ne figuruje w katalogach wielkich kolekcji meteorytów w Europie. Katalogi te notują tylko sam fakt spadku i jego datę.
Pierwszą, zdaje się, o nim wzmiankę w literaturze przedmiotu znajdujemy u Wülfinga (17), następnie u Breziny (13), Berwertha (14). Priora (15) i autorów radzieckich ostatniej doby (16, 18, 26). Wülfing (17, str. 404) jako źródło swej informacji (że «7.XII.1894 r. miał spaść koło Różany wielki meteoryt») podaje jedynie «Bremer Nachrichen» z dnia 28.XII.1894 r. Prior powołuje się na Wülfinga, a niektóre inne spisy meteorytów w ogóle żródeł nie podają. Jak widać, źródła polskę, bogate w szczegóły, nie były znane tym autorom. Ostatni Katalog meteorytów ZSRR (16) nawet datę spadku zaopatruje w znak zapytania.
Sądząc ze skali zjawiska, meteoryt Różana musiał mieć znaczną masę i dał prawdopodobnie spadek deszczu meteorytów, ponieważ przelot jednego nawet dużego okazu, który miano znaleźć, nie mógłby dać zjawisk tak intensywnych zarówno pod względem efektów świetlnych, jak i dźwiękowych. Pewne światło na tę kwestię mogłoby rzucić zbadanie meteorytów różańskich w Słonimiu, jeżeli się one dotychczas zachowały. Gdyby się okazało, że okazy te są okazami całkowitymi, a nie odłamkami z jednej większej masy, potwierdzałoby to hipotezę deszczu meteorytów. Zresztą na rozpad już w atmosferze większej masy lub mus wskazuje dźwięki o charakterze wybuchów czy grzmotów, które opisało wielu obserwatorów.
Rozważmy, jakie dalsze wnioski można by wysunąć z całokształtu obserwacji. Czas zjawiska określano różnie: «6 wieczorem» (spod Szydłowca), «7 wieczorem» (Lublin, Michniów pod Kielcami), «715» (Nałęczów), «720» (okolice Łowicza), wreszcie «730» (Łomża, Białystok i Włodawa). Z tych określeń przyjmujemy jako najbardziej prawdopodobną godzinę 730 wieczorem, podaną zgodnie z trzech w ększych miast, których mieszkańców należy uważać zu bardziej wiarygodnych swiadków, zarówno ze względu na wyższy poziom kulturalny mieszkańców miast, jak i większe prawdopodobieństwo zaobserwowania czasu zjawiska przez większą ilość osób posiadających dobrze chodzące zegarky. O malej natomiast wiarygodności niektórych danych z Lublina świadczy m. in. błędne podanie daty zjawiska na sobotę 8 grudnia, gdy zjawisko miało miejsce w piątek 7 grudnia, o czym świadczą zgodnie wszystke inne doniesienia.
Przebieg trwania zjawiska określano różnie. Analizę tych określeń próbowaliśmy podać przy poszczególnych obserwacjach. Z tych bezpośrednich danych, bardzo a bardzo rozbieżnych, nie można wywieść w sposób pewny czasu trwania zjawiska. Czas ten można ustalić raczej z faktów ubocznych na kilkanaście sekund (por. obserwacje z Nałęczowa i Włodawy). Metoda przyjęta w swoim czasie przez Gallego dla określenia czasu przelotu meteorytu pułtuskiego, polegająca na zsumowaniu czasu podanego przez różnych obserwatorów, a następnie podziale tej sumy na ilość obserwacji [21], nasuwa wątpliwości, ponieważ nie uwzględnia w sposób dostateczny warunków, w jakich poszczególni obserwatorzy dokonywali swych obserwacji, wiarygodności obserwacji, miejsca obserwacji w stosunku do kierunku trasy, efektu ekranowania sąsiednich wyniosłości, zachmurzenia itp. Metoda Gallego doprowadziła go do nader niepewnych wyników przy określeniu nie tylko czasu trwania zjawiska ale — co dalej idzie — i prędkości geocentrycznej i heliocentrycznej bolidu pułtuskiego. Spotkało sie, to z krytyka Wyliego (22), zresztą opartą na innych rozważaniach. Dane Gallego co do prędkości bolidu pułtuskiego kwestionują również i inni autorowie, np. Krinow (18 str. 35). Zdajemy sobie sprawę, że zaproponowana przeze mnie metoda «uboczna» określania czasu zjawiska może dać wyniki tylko ogólne, bardzo przybliżone, jednak wydaje się słuszniejsza, jako oparta nie na subiektywnych, nader nepewnych ocenach czasu, a na konkretnych faktach, oczywiście jeżeli przyjmiemy te fakty za niewątpliwe.
Z tych wszystkich rozważań wynika, że przyjęcie dla czasu trwania zjawiska przelotu bolidu Różana okresu np. kilkunastu (15 sekund) jest dość prawdopodobne.
Zresztą spróbujmy operować i metodą Gallego:
Trwanie zjawska:
Białystok — błyskawica dłużej od zwykłej trwająca — 5 sek ? Radomskie — — 3 " Lublin — pół minuty — 30 " Kieleckie — «blisko minuta» — 60 " Łowickie — około — 2 " Łomża — kilka sekund — 5 " ? Grodzieńszczyzna — parę sekund — 5 " Okolice Prużan — «jakby błyskawica przed grzmotem» — 2 " ? Poniewież — parę sekund — 5 " ?
Dzieląc tę sumę przez 9 otrzymamy 13 sek, a więc wielkość tego samego rzędu, jak przyjęta przez nas — 15 sek. Chociaż zbieżność powyższą można uważać za przypadkową, niemniej zasługuje ona na uwagę. Danych z Włodawy — 15 minut — nie bierzemy w rachube z powodów już przy analizie obserwacji z Włodawy podanych. Zresztą i z tej obserwacji można wywnioskować, że sam czas przelotu bolidu musiał wynosić około kilkunastu sekund.
Długość projekcji trasy przelotu bolidu na powierzchni ziemi możemy przyjąć na około 230 km, jeśli założymy, że projekcja punktu rozbłysku bolidu leżała (p. mapka) gdzieś pomiodzy Łomżą a Łowiczem w kierunku na północo-zachód od Lublina. Jest to o tyle prawdopodobne, że w czasopismach w ogóle, a szczególnie w czasopismach z zachodniej Polski (Kaliskie, Poznańskie) nie znalazłem żadnych wiadomości, aby bolid był obserwowany.
Wysokość punktu rozbłysku i zgaśnięcia. Kąt wlotu kosmolitu w stosunku do powierzchni ziemi. Na te tematy nie mamy żadnych bezpośrednich danych, sięgnijmy więc do materiału porównawczego i literatury meteorytycznej.
Zwróćmy się na chwilę do meteorytu pułtuskiego. Bolid różański pod. wieloma względami wykazał duże podobieństwo do bolidu pułtuskiego. A więc spadł on również w zimie, mniej więcej o tej samej porze wieczornej (pułtuski o godz. 19), leciał z grubsza z zachodu na wschód, a zjawiska świetlne i dźwiękowe, towarzyszące jego przelotowi w atmosferze wykazywały pod względem swej intensywności duże podobieństwo do bolidu pułtuskiego. Meteoryt pułtuski był chondrytem, był nim prawdopodobnie (w każdym razie aerolitem) również meteoryt Różana, oba kosmolity należały do dopędzających Ziemię, w jej biegu i należały prawdopodobnie do bolidów tzw. elektrofonicznych. Że bolid różański należał prawdopodobnie do tej kategorii bolidów, świadczą obserwacje z Włodawy, które omówiliśmy już wyżej. Co się tyczy bolidu pułtuskiego, to zwróćmy uwagę na pewien szczegół, który uszedł dotychczas uwagi autorów (*). W literaturze przedmiotu (23) znajdujemy następujące zdanie: «Mieszkańcy, którzy podczas zjawiska znajdowali się wewnątrz domostw, słyszeli pomiędzy zagaśnięciem światła i początkiem salw jeszcze inny dźwięk podobny do buzowania ognia w piecu, tak iż pod wpływem tego złudzenia zaglądali do wnętrz swoich palenisk». O innych dźwiękach przy przelocie tego bolidu («trzeszczenie», «szum w powietrzu») znajdujemy równeż wzmianki i w innych ówczesnych wiadomośćach z terenu (24). Obserwacje te dowodzą, że bolid pułtuski, podobnie jak większość superbolidów, tj. bolidów wyjątkowo jasnych, dających spadek meteorytów, należał do bolidów elektrofonicznych. Sięgnijmy teraz do literatury na temat tego rodzaju bolidów. W pracy swej z 1951 r. Astapowiсz (11) dochodzi do następujących wnosków, charakteryzujących bolidy elektrofoniczne: prędkość lotu od 16 do 74 km/sek, średnio kąt nachylenia trasy do powierzchni ziemi 31° (23 obserwacje), wysokość zgaśnięcia w 25 znanych wypadkach od 0,4 i 7,5 km do 79 km, główne od 20—40 km (średnio 31.5 km), anomalne dźwięki zauważono w odległościach od 10 do 420 km zwykle w odległości 50—200 km. U bardzo jasnych bolidów (16 — 18 mg) wspomniane dźwięki bywają dobrze słyszane nawet wewnątrz budynków, a przy jeszcze większej jasności (do 20 wg) słychać było «niezwykły hałas», «głuchy hałasi itp. dźwięki. Nie ma zdaje się wątpliwości, że zarówno bolid pułtuski, jak i różański należą właśnie do tych najjaśniejszych bolidów. Dane swe Astapowicz wywodzi z obserwacji 163 bolidów. Oczywiście tylko u niewielkiej ich liczby (mianowicie 14) stwierdzono spadek meteorytów, niemniej jednak już Drawert (vide Astapowicz) podejrzewal, że wszystkie bolidy dające spadek meteorytów wywołują opisane wyżej anomalne dźwięki, które nazwał «elektrofonicznymi». Stąd się wywodzi nazwa bolidów «elektrofonicznych».
_______________
- Galle interpoluje go wprawdzie ale zupełnie nie przekonywająco (21).
Wróćmy teraz do bolidu z Różany. Jaki mógł być kąt wlotu tego bolidu do atmosfery w stosunku do powierzchni ziemi? Nie mógł on być zbyt duży, ponieważ w tym razie otrzymalibyśmy zbyt duże wartości zarówno dla długości toru w atmosferze, jak i wysokości rozbłysku. Gdybyśmy nawet ten kąt zredukowali do 45º, to i wówczas jeszcze dla długości toru w atmosferze otrzymalibyśmy wartość około 320 km, dla wysokości rozbłysku około 230 km, a dla średniej obserwowanej prędkości (V0) około 21 km/sek, prędkość za dużą, przy której kosmolit rozpyliłby się prawdopodobnie całkowicie w atmosferze, nie dając spadku meteorytów. Najprawdopodobniej więc kąt wlotu byłby rzędu 30º co potwierdzają nam przytoczone tylko co dane Astapowicza. Co się tyczy punktu zagaśntęcia bolidu, to musiał ten punkt leżeć dość wysoko, aby mogli dojrzeć moment ten obserwatorzy z Kieleckiego, nie tak jednak wysoko, jak przy meteorycie pułtuskim, którego ogólna widoczność lotu sięgała m. in. okolic Wiednia (?) z jednej strony, a Dorpatu z drugiej. Biorąc pod uwagę dane statystyczne Astapowicza moglibyśmy przyjąć, ze punkt zgaśnięcia bolidu leżał na wysokości od 10 do 30 km nad powierzchnią Ziemi.
Ze wszystkich tych danych: projekcji trasy 230 km(**), kąta wlotu 30° i wysokości zgoinięcia (Hz) możemy wyprowadzić długość toru w atmosferze Lz — jako równą 265 km, zaś średnią obserwowaną prędkość lotu w atmosferze (V0) przyjmując czas przelotu (t) — 15 sek na 17,7 km/sek. Wysokość rozbłysku (Hr) w zależności od przyjętej wysokości zgaśnięcia: 10, 20, 30 km wynosiłaby odpowiednio 143, 153 lub 163 km. Tego np. rzędu wysokość (174 km) przyjmuje opierając sie, na danych szkoły głównej (23), Samsonowicz (25) dla meteorytu pułtuskiego.
_______________
- Gdybyśmy przyjęli, że punkt rozbłysku leżał bardziej na południe, bliżej Łowicza, obliczenia nasze musiałyby ulec odpowiedniej, zresztą, niewielkiej modyfikacji.
Jeśli wreszcie sięgniemy do ogólnych danych dotyczących w ogóle bolidów (zaczerpniętych z bogatej literatury przedmiotu, której nie przylaczam), to zauważymy, że wysokość ich rozbłysku wynosi na ogół około 140 km(***), a zgaśniecie — 30 do 50 km nad Ziemią, przy czym przeciętna długość torów bolidów w atmosferze wynosi około 300 km. Co się wreszcie tyczy otrzymanej prędkości lotu bolidu Różana 17.7 km/sek, to układa się ona zupełnie dobrze w ramach prędkości bolidów elektrofonicznych, podanych przez Astupowicza.
_______________
- Zresztą wysokości te kwestionuje Wylie uważając, że są one za wysokie (22).
Masa wlotowa kosmolitu Różana, jak to sądzić można z zaobserwowanej intensywności towarzyszących jego przelotowi zjawisk i podobieństwa do kosmolitu pułtuskiego, musiała być rzędu dziesiątków ton. Zdajemy sobie sprawę, że powyższe obliczenia i wywody zostały oparte w dużej mierze nie na konkretnych danych obserwacyjnych, a raczej na materiale porównawczym, jednak otrzymane wyniki są prawdopodobne i zgodne z obecnym stanem wiedzy meteorytycznej.
LITERATURA
1. Gazeta Warszawska nr 336 z dn. 15.XII.1894 r.
2. Gazeta Świąteczna nr 729 z dnia 23.XII.1894 r., która powołuje się na Gazetę Lubelską z grudnia 1894 r.
3. Gazeta Warszawska nr 335 z dnia 14.XII.1894 r.
4. Gazeta Swiąteczna nr 730 z dn. 30.XII.1894 r.
5. Kurier Codzienny nr 341 z dn. 10.XII.1894 r.
6. Kurier Poranny nr 350 z dn. 18.XII.1894 r.
7. Gazeta Warszawska nr 349 z dn. 31.XII.1894 r.
8. Kurier Codzienny nr 351 z dn. 20.XII.1894 r., str. 4.
9. Gazeta Świąteczna nr 734 z dn. 27.I.1895 r.
10. Gazeta Warszawska nr 3 z dn. 4.I.1895 r.
11. Astapowicz I. S. Zwukowyjo jawlienija, odnowretmennyje z poliotom, bolidów. Mietieoritika. Wyp. IX. 1951 r., str. 71—101.
12. WyIie C. C. Sound from meteors. Pop. Astr., 40. nr 5, 1932 r., 289—202.
13. Brezina dr Aristides, Die Meteoritensammlung des. K. K. naturhistorischen Hofmuseum a m 1 Mai 1895, Ann. Naturh. Hofmus. 1895. t. 10. str. 232—370.
14. Bewerth prof. dr Friedrich. Verzeichnis der Meteoriten im K. K. Naturhistorischen Hofmuseum Ende Oktober 1902. Wien 1903, pp. 10 oraz Ann. des K. K. Naturh. Hofmus. Band XVIII.
15. Prior George T., Catalogue of Meteorites with special reference to those represented in the Collection of the British Museum Natural History, London 1923, pp. 196.
16. Zawaricki A. N. i Kwaszą L. G. Mietieority SSSR. Wydanie AN. ZSSR. Moskwa 1952, str. 244.
17. WüIfing dr E. A., Die Meteoriten in Sammlungen und ihre Literatur, Tübingen 1897, pp. 460.
18. Krinow E. L., Mietieority, Wyd. A. N. ZSSR, Moskwa—Leningrad, 1948, pp. 335.
19. Tschermak-Becke G. Mineralogia, Warszawa 1931, pp. 838 ÷ plansze Wyd. II.
20. Łaszkiewicz A., Mineralogia, Warszawa 1936, pp. 214 + 4 tabl.
21. Galie I. G. prof. dr. Uber die Bahn des 30 Januar 1868 beobachteten und bei Pułtusk im Königreiche Polen ais Steinregen niedergefallenen Meteors durch die Atmosphäre, Breslau 1868, pp. 43.
22. Wylie C. C., The orbit of the Pułtusk Meteor; Pop. Astr. June 1940, pp. 306—311
23. Notice sur la ite tombée le 30 janvier 1868 aux environs de la ville de Pułtusk, Publique par la Haute Ecole de Varsovie. Warszawa 1868. pp. 16 ÷ mapka.
24. Gazeta Warszawska nr 30 z 7 lutego i nr 33 z 11 lutego 1868 r.
25. Samsonowicz J., O wieku, pochodzeniu i przypuizczalnej ilości oraz masie meteorytu pułtuskiego, Wladom. Muz. Ziemi vol. VI. str. 57—68. 1952 r.
26. Krinow E. L., Kratkij Katalog Mietieoritow SSSR na 1 janwaria 1949 g., Mietieoritika. Wyp. V, Moskwa—Leningrad 1949 r., str. 49—59
Linki zewnętrzne
- Meteoritical Bulletin Database (MBD) - meteoryt wątpliwy (Doubtful meteorite) Ruschany
- Encyclopedia of Meteorites (EoM) - meteoryt wątpliwy (Doubtful meteorite) Ruschany
- http://ruzhany.narod.ru/sources/51.html oraz http://ruzhany.narod.ru/sources/51_2.html