(Unless otherwise stated, the copyright of the materials included belong to Jan Woreczko & Wadi.)
Wiki.Meteoritica.pl:Portal społeczności
Z Wiki.Meteoritica.pl
m |
m |
||
Linia 39: | Linia 39: | ||
- | {{Čapek (1957)}} | + | {{Čapek (1957)|page=28-31}} |
{{BQuote-begin |max-width=800px}} | {{BQuote-begin |max-width=800px}} | ||
'''[[Szablon:LondonNHM|W NATURAL HISTORY MUSEUM]]''' | '''[[Szablon:LondonNHM|W NATURAL HISTORY MUSEUM]]''' | ||
Linia 66: | Linia 66: | ||
- | {{Przypisy}} | + | {{Przypisy|ncol=1}} |
Aktualna wersja na dzień 19:03, 22 gru 2024
W Ziarenku Piasku ujrzeć Świat cały
Całe Niebo – w Kwiatku Koniczyny
Nieskończoność zmieścić w dłoni małej
Wieczność poznać w ciągu godziny
To see a World in a Grain of Sand
And A Heaven in a Wild Flower,
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an Hour.William Blake
Zdjęcie obok zostało zgłoszone na Ogólnopolską Edycję Konkursu Wiki Science Competition 2017/2018.
Tak to zdjęcie opisał nieżyjący już nasz przyjaciel dr Marek Ostrowski:
- Kiedy kosmos leży ci u stóp. Poszukiwanie meteorytów na Półwyspie Arabskim (Oman, pustynia Dhofar, listopad 2012 roku). Badania naukowe to nie tylko „moment odkrycia” – iluminacja. Składają się na niego długotrwały wysiłek intelektualny i organizacyjny. Poza stawianą hipotezą, żmudnym doświadczeniem i końcową interpretacją, czasem w naukach przyrodniczych jest też ten miły akcent, kiedy samodzielnie można pozyskiwać materiał do badań. Nauka powinna być przede wszystkim przygodą!
(Podsumowanie Ogólnopolskiej Edycji Konkursu Wiki Science Competition 2017/2018)
(…) Żyjemy w kulturze, w której coraz częściej ludzie mają kontakt z symulacjami. Podróżujemy za pośrednictwem satelitów, socjalizujemy się dzięki komputerom. Możemy opłynąć Morze Spokoju w Google Moon oraz odwiedzić Taj Mahal przez Street View. (…)
Jednak nie ma to jak rzeczywistość. Zapytajcie astronauty, czy udział w symulacjach na Ziemi jest tym samym co lot w kosmos. Na czym polega różnica? To pot, ryzyko, niepewność, niewygoda. Ale również zachwyt. Duma. Jakieś trudne do określenia wspaniałość i uniesienie. Pewnego dnia w Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona B. Johnsona odwiedziłam Mike'a Zolensky'ego, kustosza kosmicznego pyłu oraz opiekuna kolekcji meteorytów NASA. Od czasu do czasu jakaś część asteroidy uderza w Marsa na tyle mocno, że siła uderzenia wyrzuca małe kawałeczki powierzchni Marsa w kosmos, gdzie podróżują w przestrzeni aż do momentu, gdy dostaną się w pole grawitacyjne innej planety, które ściągnie je do siebie. Czasami tą planetą jest Ziemia. Zolensky otworzył skrzynkę i wyciągnął meteoryt marsjański ciężki jak kula do gry w kręgle i podał mi. Stałam tam, czując jego twardość i kształt, jego realność, a minę miałam taką, jakiej, jestem tego pewna, jeszcze nikt nigdy wcześniej u mnie nie wywołał. Ten meteoryt nie był piękny czy egzotyczny. Daj mi kawałek asfaltu i pastę do butów i mogę ci zrobić symulację marsjańskiego meteorytu. To, czego prawdopodobnie nie będę w stanie symulować, to waszego odczucia trzymania dziesięciokilowego kawałka Marsa w rękach. (…)
fragment z książki Mary Roach, "ALE KOSMOS!"
(wyróżnienie w tekście —Redakcja— portalu Wiki.Meteoritica.pl)
Čapek Karel, (1957), Listy z Anglii (cz. Anglické listy), tłum. Emilia Witwicka, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, ss. 151, (s. 28-31).[1]
– Był pan w British Museum?
– Widział pan Wallace Collection?
– Był pan już w Tate Gallery?
– Widział pan Madame Tussaud?
– Zwiedził pan South Kensington Museum?
– Był pan w National Gallery?
Tak, tak, tak. Byłem wszędzie, ale teraz pozwólcie mi usiąść i opowiedzieć o czymś innym. Co chciałem powiedzieć? Aha, otóż przyroda jest niezwykłą i potężna. A ja niestrudzony wędrowiec po galeriach obrazów i rzeźb muszę wyznać, że największą rozkosz sprawiły mi muszle i kryształy w Natural History Museum. Owszem, mamuty i jaszczury są bardzo piękne, ryby, motyle, antylopy i inne zwierzęta również, ale najpiękniejsze są muszle, wyglądają bowiem, jakby je dla igraszki stworzył duch boży, spragniony zabawy, urzeczony bezmiarem możliwości. Są usta różowe i mięsiste jak usta dziewczęce, szkarłatne, bursztynowe, perłowe i czarne, białe i nakrapiane, ciężkie jak kowadło i filigranowe niby puderniczka królowej Mab, toczone, ryte, kolczaste i gładkie, podobne do nerek, oczu, ust, strzał, przyłbic i jeszcze inne, nie dające się porównać z niczym na świecie; są przezroczyste, opalizujące, delikatne, straszne i takie, na których określenie po prostu brak słów.
Co chciałem powiedzieć? Otóż kiedy chodziłem wśród klejnotów i skarbów sztuki, wśród kolekcji mebli, broni, ubiorów, dywanów, rzeźb, porcelany, przedmiotów kutych, rytych, tkanych, wytłaczanych, nabijanych, inkrustowanych i malowanych, polewanych, haftowanych i plecionych – uświadomiłem sobie na nowo: przyroda jest niezwykłą i potężna. To wszystko tutaj to są tylko inne rodzaje muszli, tworzone w pocie czoła pod wpływem innego, boskiego a nieodpartego pragnienia zabawy. To wszystko wydał z siebie ślimak nagi i miękki, rozdygotany szaleństwem tworzenia.
Cudowny przedmiociku, natsuke japońska czy wschodnia tkanino, gdybym mógł mieć cię u siebie w domu, czym byłabyś dla mnie? Ludzką tajemnicą, objawieniem człowieka, mową obcą a przepiękną. Ale w tym straszliwym, przeogromnym zbiorowisku nie ma już poszczególnych ludzi, indywidualnych rąk, ani indywidualnych dziejów. Jest tylko rozpasana przyroda, instynktowna twórczość, fantastyczne bogactwo muszli pięknych i niezwykłych, wyłowionych z oceanu, gdzie nie istnieje czas.
O, bądźcie i wy jako przyroda: twórzcie, twórzcie rzeczy przedziwne, piękne, ryte czy toczone, pstre i przejrzyste; im hojniej, dziwniej i czyściej będziecie tworzyć, tym bliżsi będziecie przyrodzie, a może Bogu, Potężna jest przyroda.
Ale nie wolno mi zapominać o kryształach, kształtach, symetrii i kolorach. Istnieją kryształy wielkie jak kolumny świątyni, delikatne jak pleśń i ostre jak igły; przejrzyste, błękitne, zielone zielenią nie mającą sobie równej w świecie, ogniste lub czarne, regularne, doskonałe, przypominające konstrukcje stworzone przez zdziwaczałych, zbzikowanych naukowców. Są i inne, podobne do wątroby, do serca, do potężnych genitaliów i śluzowatych pierwotniaków. Istnieją jaskinie z kryształów albo potworne banie mineralnego ciasta. Przysięgam wam, że kościół gotycki nie jest najbardziej złożonym spośród kryształów. Ciągle tkwi w nas jakaś krystalizacyjna siła. Egipt krystalizował się w swoich piramidach i stożkach, Grecja w kolumnach, gotyk w ornamentach, a Londyn w kostkach czarnego błota. Niezliczone reguły budowy i kompozycji przenikają materię niby tajemnicze matematyczne błyskawice. Żeby dorównać przyrodzie, musimy być dokładni, wierni matematyce i geometrii. Liczba i fantazja, reguła i rozmach – oto potężne siły przyrody. Zespalać się z nią w jedno to nie znaczy siedzieć pod zielonym drzewem, ale tworzyć kryształy i idee, tworzyć reguły i formy, przenikać materię palącym blaskiem boskiej magii cyfr. Ach, jakże mało ekscentryczna, jak mało odważna i dokładna jest poezja!